We włoskiej gastronomii ulicznej – zamiast aromatu przypraw, dramat. Cztery osoby zmarły, a kilkanaście trafiło do szpitala po zatruciu jadem kiełbasianym, toksyną wyjątkowo niebezpieczną i śmiertelną nawet w niewielkich dawkach. Wszystko po zjedzeniu… popularnych kanapek z ulicznych food trucków.
Pierwsze przypadki miały miejsce na Sardynii. Tam, pod koniec lipca, podczas lokalnego festynu, zmarły dwie kobiety – 62-letnia Valeria Sollai i 36-letnia Roberta Pitzalis. Powodem było skażone guacamole. Drugie ognisko – tym razem w Kalabrii – wybuchło na początku sierpnia. Zginęli 52-letni Luigi di Sarno i 45-letnia Tamara D’Acunto. W tym przypadku źródłem zatrucia były kanapki z kiełbasą i warzywami, kupione od ulicznego sprzedawcy. Zatrutych zostało aż 18 osób.
Sprawą zajęła się włoska prokuratura. Zarzuty usłyszało już 10 osób – w tym sprzedawca, producenci żywności, a nawet lekarze. Śledczy mówią wprost: doszło do nieumyślnego spowodowania śmierci i szeregu zaniedbań na każdym etapie – od produkcji, przez przechowywanie, aż po obsługę poszkodowanych.
Eksperci przypominają: jad kiełbasiany, choć rzadki, to jeden z najgroźniejszych naturalnych toksyn – powstaje w zepsutej żywności, szczególnie tej przechowywanej bez chłodzenia. A że street food rządzi się własnymi zasadami… niestety, bywa tragiczny w skutkach.
We Włoszech trwa publiczna debata o bezpieczeństwie żywności sprzedawanej „na ulicy”. A wielu konsumentów zadaje sobie teraz pytanie – czy cena za smak i wygodę nie jest zbyt wysoka?