W biznesie motoryzacyjnym pojawiła się nowa, niezwykle innowacyjna metoda nabywania pojazdów, choć na razie z pewnymi lukami prawnymi. Pionierem tej strategii okazał się 43-letni mieszkaniec powiatu goleniowskiego, który postanowił zrewolucjonizować pojęcie „jazdy próbnej” na terenie Sławna.
„Panie, ja się tylko przejadę!”
Historia zaczyna się klasycznie. Zainteresowany klient umawia się z właścicielem pięknego Mercedesa. Oględziny, pogawędka i wreszcie kluczowe pytanie: „można się przejechać?”. Nic niepodejrzewający sprzedawca, licząc na szybkie dobicie targu, z uśmiechem wręczył kluczyki. To był błąd. Potencjalny nabywca, zamiast sprawdzić przyspieszenie na lokalnej prostej, postanowił przeprowadzić test długodystansowy i… już nie wrócił. Najwyraźniej uznał, że płacenie za towar jest przereklamowane.
Krótka kariera mistrza kierownicy
Gdy właściciel auta w końcu zrozumiał, że jego Mercedes wyruszył w podróż bezpowrotną, o sprawie poinformował policję. I tu genialny plan 43-latka zaczął się sypać. Okazało się, że jego wielka ucieczka zakończyła się na jednym z osiedlowych parkingów w Darłowie. Funkcjonariusze odnaleźli skradziony pojazd już następnego dnia.
Sam „kierowca testowy” również nie ukrywał się zbyt dobrze – został zatrzymany tego samego dnia, także w Darłowie. Jego ambitna jazda próbna zakończyła się w policyjnej celi, co z pewnością nie było częścią pierwotnego planu.
Finał „transakcji” w sądzie
Mężczyzna, po postawieniu mu zarzutu kradzieży, przyznał się do swojego nietypowego sposobu na pozyskanie auta. Sąd Rejonowy w Sławnie nie podzielił jednak jego entuzjazmu dla tej metody i zastosował wobec niego areszt tymczasowy. Teraz grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności. To sporo czasu na przemyślenie, jak poprawnie finalizuje się zakup samochodu.
Fotografia: źródło pixabay.com

