Każdy, kto spędzał wakacje w Kołobrzegu, zna ten scenariusz: chwila nieuwagi i gofr znika w dziobie przebiegłej mewy. Wygląda na to, że w ramach zasady „jeśli nie możesz ich pokonać, dołącz do nich”, miasto rozważa postawienie… gigantycznej mewy w samym sercu strefy uzdrowiskowej.
Spokojnie, to nie ptak-mutant, a propozycja nowej, całorocznej atrakcji. Prywatny inwestor zgłosił się do władz z pomysłem budowy tarasu widokowego o wysokości ponad 30 metrów, którego konstrukcja będzie do złudzenia przypominać największy postrach plażowiczów. Obiekt miałby stanąć w Parku im. Aleksandra Fredry, zaledwie kilkadziesiąt metrów od plaży.
Inspiracja z Niemiec, entuzjazm na miejscu
Pomysł nie jest zupełnie nowy. Podobna konstrukcja z sukcesem przyciąga turystów na niemieckiej wyspie Rugia, dokąd na wizję terenową udali się już kołobrzescy radni. Adrian Tomicki i Zuzanna Hazubska wrócili z wycieczki z optymizmem. Ich zdaniem wygląda to bardzo obiecująco, a liczby wskazują na potencjalne zwiększenie ruchu turystycznego przez cały rok. Atrakcja byłaby ciekawym uzupełnieniem dla latarni morskiej, molo czy koła widokowego.
Zanim jednak „Mewa Kołobrzeg” rozwinie swoje betonowe skrzydła, projekt musi dostać zielone światło od Rady Miasta. Konieczne będą też zmiany w planie zagospodarowania przestrzennego. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, inwestycja o wartości 40 milionów złotych ma być gotowa w 2027 roku.
Fotografia, źródło: Taros Nova

