Siedzenie godzinami na telefonie, by „upolować” termin do kardiologa? Wygląda na to, że ten koszmar wreszcie się skończy. Ministerstwo Zdrowia finalizuje prace nad prawdziwą rewolucją w publicznej ochronie zdrowia – centralną e-rejestracją. Projekt ustawy czeka już tylko na podpis prezydenta. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, nowy system wystartuje 1 stycznia 2026 roku.
Jak to ma działać w praktyce?
Koniec z wielogodzinnym odświeżaniem stron różnych przychodni. System ma być przede wszystkim proaktywny i czytelny. Głównym centrum dowodzenia stanie się Internetowe Konto Pacjenta (IKP) oraz dedykowana aplikacja mobilna. To właśnie tam dostaniemy powiadomienia o wyznaczonym terminie, ewentualnych zmianach i, co ważne, przypomnienia o zbliżającej się wizycie. Koniec z tysiącami zmarnowanych terminów, o których pacjenci po prostu zapominali!
Osoby, które podadzą swoje dane, będą informowane także SMS-em lub e-mailem. A co z osobami wykluczonymi cyfrowo? Twórcy systemu pomyśleli też o seniorach. Dla pacjentów, którzy korzystają tylko z telefonu stacjonarnego, przewidziano specjalnego asystenta głosowego opartego na sztucznej inteligencji. Ta funkcja ma jednak wystartować z lekkim opóźnieniem, bo od 1 lipca 2026 r.
Jedna lista dla wszystkich
Największą rewolucją jest jednak pomysł na… brak terminów. Jak to? Nowy system automatycznie przeszuka dostępne miejsca w określonym czasie (40 dni dla specjalistów i 90 dni dla badań profilaktycznych). Jeśli w tym oknie czasowym nie znajdzie się wolny slot, nasze zgłoszenie nie przepadnie!
Zamiast kolejnego telefonu do przychodni, pacjent zostanie automatycznie umieszczony w centralnym wykazie oczekujących. Będziemy więc figurować na jednej, ogólnopolskiej liście tak długo, aż system znajdzie dla nas odpowiedni wolny termin.
Wiadomo już, że na pierwszy ogień pójdą specjalizacje, w których problem kolejek jest najbardziej dotkliwy. System obejmie najpierw:
- kardiologię,
- programy profilaktyczne (cytologia),
- programy profilaktyczne (mammografia).
Trzymamy kciuki, bo wszystko wskazuje na to, że nadchodzi koniec jednej z najbardziej frustrujących patologii systemu ochrony zdrowia. Oby tylko zadziałało w praktyce!
Fotografia, źródło: Gemini

