Przyszłość budownictwa właśnie zapukała do naszych drzwi, a właściwie… postawiła nam ścianę. Tuż przed długim weekendem w Polsce zakończyła się historyczna, pierwsza budowa, na której ciężką pracę murarzy przejął robot WLTR od firmy wienerberger. Jak to cudo techniki działa w praktyce?
To nie jest tak, że trzeba samemu kupić robota. Usługa obejmuje cały pakiet: transport maszyny na miejsce, materiały (specjalne pustaki Porotherm Dryfix) oraz wykwalifikowanych operatorów. Co ciekawe, robot jest całkiem mobilny. Na miejscu budowy można go przesuwać… zwykłym „paleciakiem”. Został nawet zaprojektowany tak, by mieścił się w standardowych otworach na drzwi. Nie ma więc ryzyka, że zamuruje się w pomieszczeniu, które właśnie stworzył!
Po co nam robot na budowie?
Branża budowlana mierzy się dziś z wieloma wyzwaniami. Chodzi o koszty, bezpieczeństwo, a przede wszystkim o dotkliwy brak rąk do pracy. Do tego dochodzą kwestie ekologii i digitalizacji. Okazuje się, że taka zautomatyzowana maszyna może być odpowiedzią na te wszystkie problemy.
Po ustawieniu robota (co zajmuje tylko kilka minut i nie wymaga aptekarskiej precyzji), potrzebuje on tylko dostępu do prądu, wody (do zwilżania pustaków) i oczywiście materiałów. Operatorzy – wystarczą dwie osoby – sterują wszystkim za pomocą… specjalnego tabletu. „Jeśli ściana jest prosta, wymiary wprowadza się bezpośrednio na tablecie. Jeśli jest bardziej skomplikowana, można ją zaprojektować na komputerze, a następnie za pomocą kodu QR wgrać do robota” – dowiadujemy się od ekspertów.
Robot sam też „prosi” o nową paletę pustaków, wskazując czerwoną kropką, gdzie ma być ustawiona. Następnie skanuje ją (m.in. przy użyciu LiDAR-u), by sprawdzić, czy wszystko się zgadza. Jeśli tak – uroczo „przytakuje” ramieniem. Jeśli nie – „kręci głową”.
Cykl pracy, czyli magia w akcji
Gdy wszystko jest gotowe, WLTR zaczyna pracę:
- Najpierw skanuje paletę, sprawdzając, czy pustaki nie są uszkodzone. Jeśli znajdzie wadliwy, zgłasza to operatorowi.
- Chwyta jednocześnie dwa pustaki (mają specjalne rowki, by mógł je złapać od boku, a nie od góry).
- Przesuwa je wzdłuż aplikatora, który automatycznie nakłada cieniutką warstwę pianokleju.
- Zdecydowanym, precyzyjnym ruchem układa je na murze.
I tak w kółko. Co więcej, robot jest tytanem pracy. Działa niemal bez przerwy, niezależnie od pogody – czy słońce, czy deszcz, a nawet przy lekkim mrozie (do -5°C).
Nie trzeba go też co chwilę przesuwać. Kiedy buduje dłuższą ścianę, „przemieszcza się już samoczynnie”. Posiada system hydrauliczny, który pozwala mu podnieść cały korpus i przesunąć się wzdłuż wznoszonego muru.
Jak szybko to robi?
Błyskawicznie. Teoria mówi o 10 m² ściany na godzinę. A praktyka? Na pierwszej polskiej budowie w ciągu 7 dni roboczych wzniesiono aż 600 m² ścian. Szacuje się, że to dwukrotnie szybciej, niż zrobiłaby to standardowa, 3-osobowa ekipa murarska.
Oczywiście, jeśli w ścianie jest dużo otworów na okna czy drzwi, wydajność spada, bo potrzeba więcej ręcznych docięć. „Średnia wydajność robota jest w granicach 5-6 m², ale to i tak jest szybciej niż standardowa ekipa” – podkreślają specjaliści.
Czy robot zabierze nam pracę?
Tu pojawia się kluczowa kwestia: celem nie jest zastąpienie ludzi, ale wsparcie ich i odciążenie od najcięższej roboty. Chodzi o poprawę bezpieczeństwa i ergonomii. „Te najcięższe prace związane z przenoszeniem pustaków i układaniem ich w murze są wykonywane przez maszynę”.
Dzięki takim innowacjom zawód murarza ewoluuje. Zmienia się w operatora robota, który „muruje” za pomocą tabletu. To szansa, by „zachęcić młodych ludzi do podejmowania edukacji w szkołach technicznych” i pracy w nowoczesnym budownictwie.
Fotografia, źródło: Wienerberger
