Nazwa inwestycji – „Przylądek Pomerania” – brzmi całkiem światowo i elegancko, ale dla mieszkańców Świnoujścia i Międzyzdrojów oznacza ona przede wszystkim wielki znak zapytania. Na świnoujskiej plaży odbyła się konferencja, która przypominała raczej wiec w obronie natury i lokalnego stylu życia niż typowe spotkanie urzędników. Emocje są ogromne, bo stawka to unikalny charakter regionu.
Turystyka czy kontenery?
Główny zarzut? Brak konkretów i rozmowa z pozycji siły. Włodarze miast podkreślają, że czują się pomijani, a decyzje zapadają gdzieś w gabinetach, z dala od ludzi, których bezpośrednio dotyczą. Jak zaznaczają przedstawiciele samorządu, miasto jest sceptyczne co do tej inwestycji.
„Nigdy nie otrzymaliśmy żadnej wiarygodnej analizy, która by wykazała zasadność lokalizacji tej inwestycji właśnie tutaj” – słyszymy w kuluarach.
Obawy budzi też rachunek ekonomiczny. Branża turystyczna bije na alarm, wyliczając, że kurort zarabia na turystach miliardy, podczas gdy podatki z portu to przy tym drobne kwoty.
„Turystyka przynosi około 2 miliardy złotych rocznie. Tymczasem branża morska, czyli bezpośrednie, roczne podatki to zaledwie 5 milionów” – wyliczają eksperci.
Co martwi mieszkańców?
Lista zagrożeń, o których mówią lokalni działacze i przyrodnicy, jest długa. To nie tylko widok kontenerowców zamiast zachodów słońca, ale też realne straty dla środowiska:
- nieodwracalne zniszczenie unikalnych siedlisk ptaków,
- wycięcie pasa lasu stanowiącego naturalną barierę,
- hałas, światła i tysiące ciężarówek rozjeżdżających okolicę,
- ograniczenie dostępu do plaży dla wczasowiczów.
Mieszkańcy przypominają, że już gazoport odciął im dostęp do latarni morskiej i zabytków. Teraz boją się, że stracą resztę swojego raju. „Zniknie unikalny las i naturalna bariera między wodą słodką a słoną. W zamian dostaniemy hałas” – ostrzegają.
Zarówno samorządowcy, jak i mieszkańcy zapowiadają, że nie odpuszczą. Żądają rzetelnych analiz, powołania specjalnego zespołu i – co najważniejsze – partnerskiego traktowania.
Fotografia: pixabay.com

