Lubimy narzekać na odległe terminy i tłumy w przychodniach, ale okazuje się, że spora część winy leży po naszej stronie. Statystyki za pierwsze półrocze 2025 roku są bezlitosne – nie odwołaliśmy w tym czasie aż 773 tysięcy wizyt.
Kto bogatemu zabroni?
To ogromna liczba zmarnowanych szans na leczenie. Termin przepada, lekarz czeka w pustym gabinecie, a inny chory w tym czasie nie może skorzystać z pomocy. W przeciwieństwie do wielu krajów zachodnich, w Polsce za takie „zapominalstwo” nie grożą nam obecnie żadne sankcje. To jednak wkrótce może się zmienić, choć nie w sensie pieniężnym.
Idą zmiany w systemie
Lekarstwem na tę plagę ma być centralna e-rejestracja, której wdrażanie rozpocznie się etapami od stycznia 2026 roku. System ma nie tylko ułatwiać zapisy, ale przede wszystkim przypominać o zbliżającym się terminie. Co się stanie, jeśli mimo to nie pojawimy się w gabinecie?
- Nie zapłacimy kary pieniężnej.
- Stracimy jednak swój termin bezpowrotnie.
- Trafimy na sam koniec kolejki oczekujących.
Eksperci podkreślają, że odpowiedzialność leży po obu stronach. Placówki muszą ułatwiać kontakt, ale my – pacjenci – powinniśmy wykazać się zwykłą, ludzką solidarnością. Wystarczy jeden telefon lub kliknięcie, by zwolnić miejsce dla kogoś, kto naprawdę tego potrzebuje.
Fotografia, źródło: Gemini

