Temat, który w ostatnich tygodniach rozgrzewał polityczne emocje w Koszalinie, właśnie został mocno ostudzony. Decyzja zapadła – komisarz wyborczy oficjalnie odrzucił wniosek grupy mieszkańców, która dążyła do odwołania prezydenta miasta. Choć inicjatywa wyglądała na potężną, o jej losie przesądziły błędy formalne, których skala okazała się zaskakująco duża.
Matematyka bezlitosna dla organizatorów
Pod wnioskiem o przeprowadzenie głosowania podpisało się blisko 9 tysięcy osób. Liczba robi wrażenie, ale po weryfikacji okazało się, że statystyki są nieubłagane. Aż 30 procent podpisów trafiło do kosza. Jak dowiadujemy się w biurze wyborczym, wniosek został odrzucony, ponieważ aż 2567 podpisów popierających go było złożonych błędnie.
Co poszło nie tak? Okazało się, że większość odrzuconych podpisów złożyły osoby nieuprawnione do głosowania w Koszalinie, a bycie mieszkańcem uprawnionym do oddania głosu było warunkiem koniecznym, by machina referendalna mogła w ogóle ruszyć.
Czy to definitywny koniec?
Sprawa jest w zasadzie przesądzona, ale komitet referendalny ma jeszcze w rękawie ostatnią kartę. Przysługuje im prawo do odwołania się od tej decyzji do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Szczecinie. Mają na to 14 dni. Jeśli jednak sąd podtrzyma decyzję komisarza, temat odwołania włodarza miasta zostanie ostatecznie zamknięty.
Fotografia, źródło: koszalin.pl

