Mamy świetną wiadomość dla miłośników leśnych wędrówek i lokalnych ciekawostek historycznych. Kultowe źródełko, znane szerzej jako Lwia Paszcza (czyli Gené Quelle), po latach milczenia znów ożyło. To urokliwe miejsce, stworzone jeszcze w XIX wieku ku czci pewnego zasłużonego nadleśniczego, w końcu odzyskało swój dawny blask, choć droga do tego sukcesu była… nieco kręta i mokra.
Powrót króla puszczy
Historia tego miejsca jest dość burzliwa. Oryginalny, żeliwny łeb lwa zniknął w tajemniczych okolicznościach dekady temu, a źródełko wyschło. Dopiero niedawno postanowiono to naprawić. W zeszłym roku przygotowano formę, a w marcu obecnego zamontowano solidną, betonową rekonstrukcję głowy.
Początki były jednak trudne. Kiedy próbowano uruchomić instalację, okazało się, że woda ma własny pomysł na grawitację. Jak się okazało, zamiast wypływać pyskiem lwa, ciecz przedostawała się pod kamienną konstrukcją i uciekała bokiem. Prace trzeba było chwilowo wstrzymać, by przemyśleć strategię hydrauliczna.
Tajemnica starej inżynierii
Po konsultacjach udało się rozwikłać zagadkę. Okazało się, że pierwotni budowniczowie zastosowali sprytny, choć prosty system, który teraz odtworzono:
- Naturalna tama: Woda spływająca ze wzgórza trafia na małą zaporę przy murku.
- Stary dren: Gdy poziom wody się podnosi, wpada ona w rurę drenarską.
- Efekt końcowy: Strumień, zgodnie z planem, tryska prosto z lwiego pyska do betonowej wanny.
Teraz mechanizm działa bez zarzutu. Wiosną planowane są jeszcze drobne prace kosmetyczne przy kamiennej wannie, ale już dziś Lwia Paszcza jest gotowa na przyjęcie gości.
Fotografia, źródło: Marek Łuczak fb
