Niedzielne popołudnie w rejonie stacji Koszalin Politechnika przyniosło chwilę grozy i spore zamieszanie. Wszystko zaczęło się po godzinie 13:00, gdy czujny maszynista jednego z pociągów zauważył na torowisku coś, co mrozi krew w żyłach. Na wysokości ulicy Kwiatkowskiego leżał czarny, cylindryczny pojemnik, z którego wystawały przewody.
Szybka reakcja służb
Zgłoszenie brzmiało bardzo poważnie, więc reakcja była natychmiastowa. Na miejsce skierowano patrole policji, które zabezpieczyły teren i zablokowały dostęp do stacji, by dokładnie sprawdzić znalezisko. Scenariusz wyglądał niebezpiecznie, ale finał tej historii przyniósł wszystkim ulgę.
Jak się okazało po policyjnych oględzinach, nie był to ładunek wybuchowy, lecz… element infrastruktury. Służby potwierdziły, że znaleziony przedmiot to po prostu światłowód, który został przygotowany do zainstalowania. Choć sytuacja wyglądała groźnie, obyło się bez paraliżu komunikacyjnego. Jak zapewniają mundurowi, ruch pociągów odbywa się normalnie i nie ma żadnych opóźnień.
Obecnie policja wraz z kolejarzami analizuje nagrania z monitoringu i dokumentację, by wyjaśnić, dlaczego sprzęt leżał w tak niefortunnym miejscu, budząc niepokój u obsługi pociągów.
Fotografia: pixabay.com

