To, co dzieje się na nabrzeżach, budzi ogromny sprzeciw. Porzucone żyłki, ostre haczyki i fragmenty sieci to nie tylko zwykłe śmieci, ale wyrok śmierci wydawany na lokalne ptactwo. Łabędzie, kaczki czy mewy wpadają w pułapki, z których same nie mają szans się uwolnić, a problem zamiast znikać, wciąż powraca.
Ciche cierpienie w szuwarach
Wystarczy jeden kawałek splątanej linki, by doprowadzić do tragedii. Żyłka owija się wokół skrzydeł lub nóg, z każdym ruchem zaciskając się mocniej, co prowadzi do głębokich ran, obrzęków, a w konsekwencji do martwicy. Zwierzęta słabną, nie mogą żerować i umierają w męczarniach. Jak podkreślają obrońcy praw zwierząt, kluczowa jest tu edukacja i ciągłe przypominanie wędkarzom o zachowaniu nad wodą, tak aby każdy w końcu zrozumiał tragiczne konsekwencje swojego niewłaściwego postępowania.
Zabójcze pułapki
Zagrożeniem są nie tylko linki, które ptaki wykorzystują czasem nawet do budowy gniazd, narażając pisklęta. Równie niebezpieczne są inne elementy:
- Porzucone haczyki – ptaki połykają je z resztkami przynęty, co powoduje wewnętrzne obrażenia.
- Metoda „na szarpaka” – nielegalne i brutalne kaleczenie ryb, które przyciąga ptaki w rejon zagrożenia.
- Nielegalne sieci – stają się grobowcem dla wielu gatunków.
Szczególnie dramatyczne sytuacje mają miejsce na Wybrzeżu Władysława IV oraz w rejonie Basenu Północnego, gdzie mimo tablic informacyjnych o całkowitym zakazie połowu, wciąż dochodzi do incydentów. Apelujemy o rozwagę: zabierajcie ze sobą sprzęt, a zużyte żyłki tnijcie na kawałki przed wyrzuceniem do kosza. Spacerowicze również mogą pomóc, reagując na kłusownictwo i sprzątając niebezpieczne odpady.
Fotografia, źródło: swinoujscie.pl

