Warszawa stała się areną ważnego wydarzenia dla naszego bezpieczeństwa. Podpisano dokument, który wprowadza polskie wojsko do ścisłej, technologicznej elity. Uzyskaliśmy dostęp do amerykańskiego systemu Wideband Global SATCOM (WGS). Mówiąc prościej: nasza armia podłączyła się do potężnej, szerokopasmowej sieci satelitarnej, która jest odporna na niemal wszystko.
Koniec z brakiem zasięgu
Nowy system to prawdziwy „game changer”. Działa w specjalnych pasmach wojskowych (X oraz Mil-Ka), co oznacza jedno: nawet w środku konfliktu i przy silnym zagłuszaniu, łączność zostanie zachowana. Jak zapewniają eksperci, każdy rodzaj Sił Zbrojnych – od lądu po powietrze – zyska dostęp do dwunastu satelitów. To gwarancja przesyłania ogromnych pakietów danych bez dziur w przekazie i ryzyka, że ktoś niepowołany przechwyci sygnał.
Amerykański kręgosłup, polskie korzyści
Nie kupujemy kota w worku. WGS to kręgosłup łączności armii USA, kontrolowany przez ich Siły Kosmiczne. Co najlepsze, nie musimy czekać latami na budowę własnych rakiet czy satelitów. Dostęp do tych zasobów uzyskujemy niezwłocznie po wejściu w życie porozumienia. System już wisi nad naszymi głowami, wystarczyło się do niego „zalogować”.
Działamy tutaj w modelu, który można nazwać mądrą zrzutką. Zamiast wydawać miliardy na budowę własnej konstelacji od zera, Polska dokłada się do systemu, z którego korzystają już takie potęgi jak USA, Kanada czy Wielka Brytania. To nasza polisa ubezpieczeniowa najwyższej klasy, która świetnie uzupełnia – a nie zastępuje – nasze narodowe plany podboju kosmosu.
Fotografia: pixabay.com

