Widok, który zastali mieszkańcy Koszalina w poniedziałek, nie napawa optymizmem. Zamiast rosnących murów i krzątających się robotników, widać wielkie pakowanie. Firma wykonawcza rozpoczęła sprzątanie placu budowy i wywózkę ciężkiego sprzętu. To definitywny koniec współpracy z kolejarzami przy obecnym kontrakcie, co oznacza, że saga pod tytułem „nowy dworzec” potrwa znacznie dłużej, niż ktokolwiek zakładał.
Co poszło nie tak?
Historia tej inwestycji to pasmo niefortunnych zdarzeń. Wszystko zaczęło się w 2023 roku, kiedy z mapy miasta zniknął stary budynek. Niestety, już w marcu 2024 roku prace stanęły w martwym punkcie. Powód był poważny – błędy w projekcie groziły katastrofą budowlaną. Jak tłumaczą przedstawiciele kolei: „W trakcie realizacji inwestycji stwierdzono, że dokumentacja konstrukcyjna wymagała powtórnego wykonania ze względu na błędne obliczenia dotyczące obciążeń konstrukcji”.
Choć próbowano uratować sytuację i przygotować nowy projekt, strony nie dogadały się w kwestiach finansowych. W efekcie, w miejscu planowanego nowoczesnego obiektu, straszą dziś jedynie:
- częściowo wylane fundamenty,
- dwie stare ściany z zabytkowymi sgraffito,
- pustka po wykonawcy, który właśnie opuszcza teren.
Kiedy kupimy bilet w nowym budynku?
Pierwotny plan zakładał, że dworzec będzie gotowy pod koniec 2024 roku. Dziś ten termin brzmi jak ponury żart. PKP zapowiada ogłoszenie nowego przetargu, co nastąpi prawdopodobnie dopiero w połowie przyszłego roku. Jeśli wszystko pójdzie gładko – co przy tej inwestycji nie jest wcale pewne – pasażerowie skorzystają z poczekalni na przełomie 2026 i 2027 roku. Trzeba więc uzbroić się w ogromne pokłady cierpliwości.
Fotografia, źródło: Google Maps
