Wyobraź sobie „kapsułkę” mniejszą niż ziarenko piasku, która potrafi samodzielnie poruszać się w twoim krwiobiegu, ominąć każdą przeszkodę i dotrzeć idealnie w punkt, który wymaga leczenia. Brzmi nierealnie? A jednak! Nowatorska technologia prosto ze Szwajcarii ma szansę zrewolucjonizować leczenie chorób serca, układu nerwowego, a nawet nowotworów.
Mały robot, wielka misja
Te mikroskopijne roboty to w rzeczywistości zaawansowane kapsułki wypełnione lekiem i cząsteczkami magnetycznymi. Zamiast łykać tabletkę, która „rozlewa się” po całym organizmie, lekarze wprowadzają do naczyń krwionośnych te inteligentne nośniki. Sterowanie odbywa się z zewnątrz – przypomina to trochę zdalnie sterowaną łódź podwodną.
Jak wynika z doniesień naukowych, te maleństwa potrafią:
- płynąć z prądem krwi lub pod prąd,
- toczyć się wzdłuż ścian naczyń,
- zatrzymywać się i obracać w miejscu.
Gdy robot dotrze do celu – na przykład do zakrzepu w mózgu – operator zmienia pole magnetyczne. Żelatynowa otoczka podgrzewa się i rozpuszcza, uwalniając lek dokładnie tam, gdzie jest on potrzebny. Po wszystkim robot po prostu znika, a organizm sam pozbywa się bezpiecznych resztek.
Koniec z uciążliwymi skutkami ubocznymi?
To chyba najważniejsza wiadomość dla pacjentów. Obecne terapie, jak choćby chemioterapia, często wyniszczają cały organizm, bo lek działa wszędzie, nie tylko na chorą tkankę. Mikroroboty to zmienią. Dzięki nim wystarczy minimalna dawka substancji, podana punktowo. To oznacza o wiele mniejsze ryzyko powikłań i szybszy powrót do zdrowia.
W świecie medycyny mówi się wprost, że to przyszłość leczenia. Testy na zwierzętach wykazały już ponad 95-procentową skuteczność w precyzyjnym dostarczaniu leku. Co więcej, technologia ta może dać „drugie życie” lekom, które kiedyś odrzucono jako zbyt toksyczne przy tradycyjnym podawaniu.
Kiedy zobaczymy to w szpitalach?
Choć wszystko brzmi niesamowicie optymistycznie, musimy uzbroić się w odrobinę cierpliwości. Naukowcy szacują, że pierwsze zastosowania kliniczne u ludzi mogą pojawić się w ciągu 5 do 10 lat. To jednak bardzo krótki czas, biorąc pod uwagę, że stoimy u progu medycznej rewolucji, która sprawi, że leczenie będzie nie tylko skuteczniejsze, ale i znacznie łagodniejsze dla naszych ciał.
Fotografia, źródło: Gemini

