Złodzieje samochodów zmieniają taktykę – już nie interesują ich całe pojazdy, lecz precyzyjne i bardzo drogie elementy elektroniki. Najnowszym celem są czujniki, bez których nowoczesne auta tracą kluczowe funkcje bezpieczeństwa.
Przykład z Londynu pokazuje skalę problemu. Właściciel Volkswagena Golfa GTI, Stratis Alisafakis, stracił w nocy nie tylko znaczek z maski, ale przede wszystkim ukryty za nim czujnik adaptacyjnego tempomatu. Cała akcja zajęła złodziejowi… kilka sekund! A koszt wymiany? Nawet 1600 funtów, czyli ponad 8 tysięcy złotych. W niektórych przypadkach właściciele otrzymują wyceny dwukrotnie wyższe.
Internet kusi tańszymi zamiennikami, ale te często pochodzą z nielegalnych źródeł i wymagają specjalistycznego montażu oraz programowania. Innymi słowy – to śliski interes.
Problem narasta – w jednej tylko dzielnicy Londynu aż 50 osób zgłosiło identyczne kradzieże. Producenci aut próbują bagatelizować sprawę, nazywając ją „lokalnym zjawiskiem”, jednak liczba poszkodowanych stale rośnie.
Wygląda więc na to, że nowoczesne zabezpieczenia świetnie chronią przed kradzieżą całych aut, ale zupełnie bezradnie radzą sobie z rabusiami… pod maską.